Lechia Gdańsk się nie zatrzymuje i wysyła jasny sygnał w stronę Ekstraklasy

4:0 – istny pogrom. Lechia Gdańsk zgniotła przyjezdną Resovię Rzeszów w pierwszym przy pełnych trybunach domowym meczu rundy wiosennej sezonu 23/24. Dzisiejsze spotkanie było nie tylko uwypukleniem fenomenalnej formy gdańszczan, ale także pokazaniem ich siły i jasnego celu: awansu do Ekstraklasy i to najlepiej z pierwszego miejsca.

 


Mecz dla Lechii zaczął się błyskawicznie, bo już w 5. minucie do bramki po świetnej akcji trafił nie kto inny jak Maksym Khlan. Była to już szósta bramka Ukraińca w bieżących rozgrywkach. Były zawodnik Zorii Ługańsk z każdym kolejnym meczem udowadnia swój wielki talent i umiejętności, z czego cała Lechia po prostu korzysta.

Swoją drogą, to właśnie przyjście Khlana może być w przyszłości brane pod uwagę jako pewnego rodzaju symbol tej zaciętej walki o awans. W Lechii dawno nie było piłkarza, który swoimi indywidualnościami, co mecz udowadniał swoją wielką wartość dla drużyny.

Ukrainiec na bramce nie poprzestał, ponieważ do trafienia już 15 minut później dorzucił asystę do Tomka Neugebauera, który pięknym strzałem zza szesnastki pokonał bramkarza Resovii. Neugebauer to kolejny piłkarz, którego należy wymienić przy opisywaniu znakomitej formy Biało-Zielonych. Młody pomocnik w pierwszej lidze wreszcie mógł „eksplodować”, z czego zdaje się korzystać. Nie chciałbym zapeszać jego formy czy umiejętności, jednak w jego grze, regularności i wkładzie w formę drużyny, dostrzegam Jakuba Kałuzińskiego, który jak dobrze wiemy, dzięki swoim dobrym występom w Turcji pojawił się w szerokim gronie obserwowanych pod kątem powołania do reprezentacji Polski zawodników.



Lechia nie przestawała napierać. Stwarzała sobie kolejne i kolejne szanse, które zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami Szymona Grabowskiego, zaczynała wykorzystywać w coraz większej ilości. Resovia nie była w stanie dojść do głosu choćby na chwilę, jednak, kiedy w pierwszej połowie raz im się to udało, strzał jednego ich zawodników doskonale wybronił Bogdan Sarnavski.

Perfekcyjną w każdym calu pierwszą połowę Lechiści postanowili ugruntować kolejnymi dwoma trafieniami. Do siatki ponownie trafił świetny Neugebauer, który wykorzystał podanie kapitana – Rifeta Kapicia, natomiast na 4:0 ekipę gości po wspaniałym rajdzie z własnej połowy dobił Camilo Mena.

Świetne humory panowały nie tylko na boisku – mimo poniedziałkowego terminu meczu, 6000 kibiców zgromadzonych na trybunach nie tłumiło w sobie euforii. Zabawa była przednia, a do szatni wszyscy zchodzili w doskonałych nastrojach.

Druga połowa to uspokojenie gry w wykonaniu podopiecznych trenera Grabowskiego, wobec czego kilka szans stwarzała sobie Resovia. Mimo to, żadna z nich nie była na tyle groźna, żeby defensorzy Biało-Zielonych nie zdołali sobie z nią poradzić.

Szansę do zadebiutowania w barwach Lechii miał również Loup Diwan Gueho, który mimo, że nie miał jakiegoś wielkiego pola do popisu, raczej nie popełnił żadnego błędu.

W dość pewnym stylu wynik został dowieziony do końcowego gwizdka, a piłkarze Lechii mogli zacząć świętowanie z kibicami.

Naprawdę przyjemnie patrzy się na to, co zaczyna dziać się z Lechią. Po długich latach błąkania się w otchłani obojętności, gdańszczanie w końcu stworzyli młodą, głodną sukcesów drużynę, która mimo to, że gra w pierwszej lidze, jest w stanie walczyć o wysokie cele. Ten najbliższy? Bez wątpienia jest to awans do Ekstraklasy.

 


Lechia ma najmłodszą drużynę w pierwszej lidze. Najmłodszą, ale jednocześnie może i najlepszą. Rozpieszczają nas w tym roku rozgrywki zaplecza Ekstraklasy, bo kandydatów do awansu jest wielu, ale to, co ważne to to, że każdy z nich prezentuje wysoki poziom. Niewątpliwie, apetyty w Gdańsku są ogromne, jednak czy starczy chłodnej głowy na utrzymanie tej formy do maja, kiedy to odbędą się derby z Arką? Przekonamy się z czasem, delektując się wyśmienitą grą gdańskiej Lechii.



Zdjęcia: X: @LechiaGdanskSA, własne.


Komentarze