Raków nie zdołał pokazać swojej wyższości nad przytłumionym Śląskiem. Remis we Wrocławiu

Drugi w tym sezonie komplet na stadionie Śląska Wrocław. Spotkanie z Rakowem zakończyło się remisem, który zarówno piłkarze jak i zgromadzeni na trybunach kibice powinni przyjąć z pocałowaniem ręki – Medaliki bowiem mogły ten mecz spokojnie wygrać i to nie jednobramkową przewagą.

 



Trzeba powiedzieć to sobie jasno – Raków Częstochowa powinien wygrać dzisiejszy mecz i nie ma w tym stwierdzeniu absolutnie nic kontrowersyjnego. Podopieczni Dawida Szwargi mieli dziś pokazać całej Polsce, że mimo aż 8-punktowej starty do Śląska, wciąż pozostają oni drużyną bardziej jakościową i po prostu dojrzalszą. No i tak właściwie udało im się zrobić wszystko w kierunku przekonania nas co do słuszności powyższej tezy, aczkolwiek zabrakło jednego: zwycięstwa.

Możemy co prawda jedynie przypuszczać, ale coś mi się mocno wydaje, że piłkarze Rakowa nie wracali do szatni w pełni ukontentowani. To oni zasłużyli dziś na pełną pulę punktów, ponieważ to oni wyraźnie przeważali nad swoimi rywalami, czego nie potrafili jednak konkretnie przedstawić.

Goście stwarzali sobie wiele szans na zdobycia gola, przecież pierwsza połowa to odsłona kompletnie jednostronna. Raków zdecydował rozsiąść się wygodnie na Śląsku i przez praktycznie całe 45 minut z niego nie wstawać. Ale nie ma się co dziwić – gospodarze w pierwszej połowie byli naprawdę wygodnym siedziskiem, grzechem więc byłoby nieskorzystanie z takiego komfortu. Drużyna spod Jasnej Góry jak wiemy z zasady raczej nie grzeszy, więc bezradność wrocławian wykorzystała w 24. minucie zdobywając bramkę na 1:0. Egzekutorem akcji okazał się Sonny Kittel, który wykorzystując koszmarny błąd Pankova, wpakował piłkę do siatki Rafała Leszczyńskiego.

Dominacji Rakowa z pierwszej połowy lepiej nie odwzoruje nam nic niż poniższy wykres z serwisu SofaScore, który przedstawia nam sytuacje stwarzane sobie przez oba zespoły:



Dość mocno przygaszony po 45 minutach Śląsk, nie mógł pozwolić sobie na tak łatwe oddanie tak ważnego dla nich spotkania. Podopieczni Jacka Magiery doskonale pamiętali swój poprzedni mecz rozgrywany przed kompletem publiczności z Legią Warszawa. Z drugiej jednak strony nie powinniśmy porównywać tych dwóch meczy – w porównaniu do starcia z Wojskowymi – dzisiaj po prostu trochę wiało nudą.

Mimo to, gospodarze chcieli nam zapewnić jakąkolwiek dawkę rozrywki. Śląsk od samego początku postanowił przycisnąć, jednak z kilku okazji nie wynikało nic konkretnego.

Najlepszą sytuację stworzył sobie Erik Exposito, który stanął przed szansą zdobycia swojej 14. bramki w sezonie Ekstraklasy, jednak nie zachował on zimnej krwi w starciu 1 na 1 z Vladanem Kovaceviciem.

Na ratunek Śląskowi przyszedł jednak duet Svarnas-Kovacević, którzy to swoim zachowaniem stworzyli świetne warunki Piotrowi Samcowi-Talarowi na wpakowanie piłki do bramki z odległości około 30 metrów. Te niezbyt pewne podejścia pod bramkę Rakowa w końcu zaowocowały w jakiś konkret, ale WKS wciąż nie wyglądał jak drużyna, którą stać na cokolwiek więcej w tym spotkaniu. Wobec tego, to by było raczej na tyle z lepszych sytuacji Śląska w tym meczu. Raków powoli odzyskiwał kontrolę nad rywalami, odbijając ich pressing. Medaliki dochodziły do licznych, naprawdę dobrych momentów, które przy jakiejś lepszej dyspozycji indywidualnej z pewnością owocowałby by w kilka bramek.

Mimo to, żadnej ze swoich doskonałych szans częstochowianie nie wykorzystali. Śląsk ratował nawet Mateusz Żukowski, zgarniając Sorescu piłkę na setkę prosto z nogi. Niesiony 40-tysięcznym dopingiem zespół gospodarzy dzielnie wypychał przeciwników ze swojej szesnastki. Było ciężko, ale udało im się. Mecz zakończył się remisem, który wzbudza różne emocje po obu stronach. Śląsk z podziału punktów powinien być jak najbardziej zadowolony. Nie zdołali oni pokazać żadnych konkretnych argumentów, które przemawiałyby nad tym, że są oni na dziś lepszą drużyną od Rakowa, który to z kolei powinien naprawdę pluć sobie w brodę. Mieli oni multum sytuacji, w których mogli zamknąć mecz i podgonić lidera w tabeli, jednak nie zdołali przekuć swojej widocznej przewagi nad rywalem w prowadzenie.

 

Mecz zapowiadany (jak najbardziej słusznie) jako hit kolejki, chyba jednak mimo wszystko lekko nas zawiódł. Momentami można było nawet przysnąć, bo tempo meczu nie porywało. Typowy mecz dla konesera, chociaż takowych ekstraklasowych raczej zbyt wielu nie ma.

 

ŚLĄSK WROCŁAW 1:1 RAKÓW CZĘSTOCHOWA

 

 

Zdjęcia: Śląsk Wrocław, SofaScore.

Komentarze