To już siódmy kolejny mecz, kiedy Lechia Gdańsk nie przegrywa swojego meczu. Ba, do tego trzeci z rzędu zakończony zwycięstwem. Można więc spokojnie powiedzieć, że ekipa Szymona Grabowskiego, w końcu zaczyna swój marsz na Ekstraklasę.

Lechia dość
pewnie pokonała dziś GKS Tychy na wyjeździe, wygrywając 1:3 po bramkach Khlana,
Bobcka i Kapicia. Mecz ten może bardzo cieszyć wszystkich sympatyków
Biało-Zielonych, ponieważ dzięki kolejnemu zgarniętemu kompletowi punktów,
zajmują oni trzecie miejsce w tabeli 1. Ligi, tracąc do lidera jedynie 2
oczka.
Wiadomym było
od samego startu rozgrywek, że głównym celem Lechii będzie awans do
Ekstraklasy, jednak z uwagi na całą otoczkę, zmiany właścicielskie i przebudowę
składu, mogło to nie być w cale takie łatwe zadanie. Lechia po chwili zadyszki,
w trakcie której przesiadywała w środku tabeli bądź na skraju strefy barażowej,
w końcu zaczęła łapać wiatr w żagle i powędrowała tam, gdzie jest jej miejsce.
Zdaje się, że trener Grabowski jak obiecał, tak zrobił. Poukładał tę zbieraninę
nieznanych sobie nawzajem piłkarzy, którzy w końcu zaczęli regularnie wyglądać
jak jedna drużyna. I to chyba jest tutaj najważniejsze. Zgranie zespołu pozwala
poszczególnym zawodnikom, takim jak Khlan czy Mena, pokazywać swoje
indywidualne umiejętności, z których korzyści czerpią wszyscy związani z
klubem.
Ale nawiązując bezpośrednio do dzisiejszego meczu - GKS Tychy został przez Lechię zaorany niczym murawa w polu karnym pod sektorem dopingowym gospodarzy. Zwłaszcza w drugiej połowie, kiedy to gdańszczanie po straconej bramce na 1:1 szybko odbudowali swoje prowadzenie, w zachowaniu tyszan było widać spory gniew i frustrację aktualnym stanem rzeczy. Ciągłe przepychanki, podważanie decyzji sędziego i bezsensowne faule skutkowały wieloma żółtymi kartkami. Upust swoim złym emocjom dawali nawet członkowie sztabu szkoleniowego, którzy jeden po drugim byli odsyłani przez sędziego Sylwestrzaka na trybuny.
Szymon
Grabowski po prostu pokazał swoją trenerską klasę. Udowodnił, że orientuje się w tym, o co w tej
grze chodzi i wie jak ma te klocki poukładać, żeby tworzyły one spójną całość.
Dobra analiza taktyczna przed spotkaniem sprawiła, że gracze Lechii byli
doskonale przygotowani na główną broń tyszan, jaką miały być dośrodkowania w
pole karne. Co prawda przy jednym z nich w drugiej połowie zdrzemnął się
Dominik Piła, ale jak się później okazało, niewiele to gospodarzom dało.
Lechia
dzisiejszym zwycięstwem pokazała zarówno swoim kibicom, jak i reszcie ligowców,
że chcą oni wrócić do Ekstraklasy najszybciej jak się tylko da. Ten mecz
rozpoczął marsz na Ekstraklasę, który naprawdę ciężko będzie komukolwiek
zatrzymać, bowiem Lechia zamierza bez skrupułów przejechać się po każdym, kto
stanie im na drodze.
Zdjęcia:
Lechia Gdańsk.
Komentarze
Prześlij komentarz