Czas odbudować to, co zostało zrównane z ziemią


„To mówię ja, Czesław Michniewicz. Jeżeli pozostanę selekcjonerem, rezerwujcie sobie bilety do Niemiec na Euro 2024, ale warunek jest jeden – muszę być dalej selekcjonerem.” – taka deklaracja padła z ust Czesława Michniewicza w grudniu 2022. roku. O tym, czy była ona prawdziwa, nigdy się nie dowiemy, jednak wciąż możemy się nad tym zastanawiać. Czy ma to jednak jakiś głębszy sens? Czy to nie właśnie gdybanie i rozdzielanie włosa na czworo doprowadziło nas – kibiców reprezentacji Polski do miejsca, w którym aktualnie się znajdujemy?

 



Czy ta sytuacja nie wystarczy nam, aby zrozumieć, że do naszej kadry nie przyjdzie żaden czarodziej i nie naprawi wszystkich wypracowanych na przestrzeni lat przez związek błędów przy pomocy magicznej różdżki? Co jeszcze musi się stać, żebyśmy zrozumieli, że do posprzątania tego bajzlu potrzebny jest czas (dużo czasu)? 

Czy nie możemy zaufać Michałowi Probierzowi i po prostu przyglądać się jego działaniom, zwłaszcza że gołym okiem można zauważyć jego pozytywne chęci? Chcieliśmy odmłodzenia kadry, eksperymentalnych powołań, piłkarzy z Ekstraklasy? 

Tak, chcieliśmy i wszystko to od nowego selekcjonera otrzymaliśmy. Najlepszym tego przykładem jest chociażby Patryk Peda. 

Czy gdyby selekcjonerem był ktokolwiek inny niż Probierz, to czy kiwnąłby on palcem na piłkarza Serie C, który jak się okazało, zagrał naprawdę solidne mecze? Odpowiedzi możecie się domyślać…

I mimo że nie kończymy październikowego zgrupowania z kompletem punktów, należy starać się szukać w nim pozytywów.

Czy stosownym jest stwierdzenie, że remis z Mołdawią jest jak porażka? Myślę, że tak, zwłaszcza że był to mecz, który najzwyczajniej w świecie trzeba było wygrać. Nie możemy jednak całej winy za wynik zrzucać na trenera, który przed meczem odbył dwa rozruchy i zero jednostek treningowych.

Jednak warto jest się zastanowić nad tym, czy w ogóle mielibyśmy o czym rozmawiać, gdyby Polacy wykorzystali któryś z 8 celnych strzałów. Dlaczego zawodnicy, którzy na co dzień strzelają mnóstwo pięknych goli w swoich klubach, nie są w stanie się przełamać, kiedy zakładają koszulkę z orzełkiem na piersi? 

Odpowiedź wydaje się naprawdę banalna, mianowicie mental. Jak ci faceci mają pokazywać się z najlepszej strony, w momencie, w którym od niemalże roku są regularnie krytykowani lub po prostu jechani przez opinię publiczną? Obawa przed pogorszeniem sytuacji sprawia, że piłkarze boją się zaryzykować w meczu. Niewiele było widać ryzykownych zagrań, strzałów z dystansu, udanych dryblingów czy chociażby walki fizycznej.

W celu odbudowania mentalności kadrowiczów, trzeba zacząć cieszyć się z małych rzeczy. Przykład? Zwycięstwo z Wyspami Owczymi. Niby formalność, jednak w takim momencie dodaje ona otuchy i siły wszystkim piłkarzom.


Przed Michałem Probierzem arcytrudne zadanie: sprawić, aby reprezentacja Polski była powodem do dumy, zarówno dla kibiców, jak i piłkarzy. I choć może zabrzmieć to trochę naiwnie, najlepszym stwierdzeniem jakie przyszło mi do głowy jest słynne „Trust the process”. Pora wyciągnąć wnioski z błędów popełnianych przez PZPN od czasów ucieczki Paulo Sousy. W tym momencie nie pozostało nam nic innego, jak po prostu zaufać jednemu człowiekowi, nawet jeżeli ma być to uczynione kosztem braku awansu na Euro 2024.

 



Zdjęcia: Wyborcza


Komentarze